czwartek, 13 lutego 2014
…987
Wczoraj wieczorem usłyszałem głos. Głos imperatywny do granic możliwości. Czyli wiadomo, coś chciało, żebym je przeczytał. Takich kategorycznych nakazów nie sposób lekceważyć, a że ostatnimi czasy z czytaniem u mnie krucho to nawet się ucieszyłem…
…610
Tu nastąpiło ogromne zdziwienie. Wołało mnie jedno opowiadanie. Jedno… więc aby przeczytać Głosy czasu J.G. Ballarda sięgnąłem nie po autorski zbiór opowiadań Ballarda „Ogrody czasu”, tylko po „Kroki w nieznane 3” tom wydany przez Iskry w 1972 roku. …377
Z tym napisanym w 1960 roku opowiadaniem łączy mnie szczególna więź. To jeden z kilku utworów, dzięki którym do dzisiaj czytam science fiction. Właściwie nie wiem dlaczego. Drogi prozy Ballarda i mojego czytania w pewnym momencie się rozeszły. Wiem, wiem „Imperium słońca”. Tylko to już przestała być ta atmosfera jakiejś wielkiej tajemnicy, dająca po mózgu dystopijnym charakterem. Już nie chciałem spróbować zrozumieć „co autor miał na myśli?”.
…233
Czytając dzisiaj to opowiadanie żywiłem, jak za każdym razem, nadzieję, że teraz już na pewno zrozumiem o co Ballardowi chodziło w Głosach czasu, co tam jest takiego, co mnie woła, fascynuje… Cóż na szczęście Tajemnica pozostała! …144
Na najbardziej banalnym poziomie można powiedzieć, że to opowieść o ostatnich tygodniach życia pewnego człowieka. …89 Tylko już sama choroba doktora Powersa, neurochirurga, stanowi nie lada zagadkę. Okazuje się, że coraz więcej osób zaczyna cierpieć na jakieś dziwne zaburzenie metabolizmu. Skraca się, w sposób widoczny okres dobowej aktywności. Rośnie wykładniczo czas przeznaczony na sen. Różnice wraz z postępem choroby są zauważalne z dnia na dzień. Tego nie można oszukać, nie można nie spać. Czas dobowej aktywności zmierza do zera! …55 Człowiek zmierza do śmierci! …34
Tyle, że to tylko tło dla całego przekazu jaki zawarty jest Głosach czasu. Opowiadanie to jest sumą strachów ludzkości lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Strachów takich jak wojna jądrowa, genetyka, obca cywilizacja…21
Bo mamy tam zmutowane zwierzęta i rośliny budujące sobie pancerze ze zasymilowanego z otoczenia ołowiu. Pojawia się kilka razy nazwa Eniwetok (atol, próbna eksplozja bomby wodorowej). Pojawiają się zmienione przez inżynierię genetyczną organizmy, wykazujące funkcjonalności niepotrzebne w naszym świecie, ale przystosowane do życia w otoczeniu o wyższym poziomie radiacji. …13 Nie, nie tylko takie zmiany. Mamy wyrażony pogląd, że rozwój człowieka w obecnej postaci zakończył się, że w naszych genach zapisana jest inna, następna ścieżka rozwoju, bądź upadku. Można tę zmianę sztucznie, przez odpowiednie naświetlenia organizmu sprowokować dla poszczególnego osobnika. Specyficzny rodzaj samobójstwa.
…8
Jest jeszcze coś, oprócz śmierci gatunku, śmierci znanego nam świata. …5
Odkryto kilka nieznanych źródeł przybywających z otchłani Kosmosu sygnałów. To ciągi malejących co jeden liczb. Na razie liczby są kilkunasto- czy kilkudziesięciocyfrowe, ale każda następna jest o jeden mniejsza, mniejsza, mniejsza. Ten ciąg jest zbieżny do zera!
…3
Jest też apokryficzny, zdaje się, przekaz od „obcych”, mówiący „nie eksplorujcie Kosmosu, to nie ma sensu, te sygnały to liczniki czasu pozostałego do końca, końca czasu, końca Wszechświata!”.…2
…1
Powers czując nadchodzącą śmierć poddaje się mutacji. Jedzie umrzeć w pewne określone miejsce, do centrum zbudowanej na dnie starego basenu mandali. Po drodze zaczyna słyszeć czas, słyszy głosy czasu, słyszy sygnały wysyłane przez każdy obiekt. Kiedy wreszcie znajduje się w centrum mandali, kosmicznego zegara, wie, że docierające sygnały pokazują upływ czasu pozostałego do końca…1
To moja interpretacja tego niezwykłego opowiadania. Interpretacja na dwa sposoby, drugi jest też widoczny w tekście. Co oznacza? To moja Tajemnica, moja zagadka dla Was.
…a jaka jest Wasza interpretacja?
Na koniec jeszcze ta uwaga:
Inny z utworów, dzięki którym czytam do dziś science fiction to Róża dla Eklezjestesa Rogera Zelaznego.
Napisałbym więcej, ale czas się skoń…0
Pan Fibonacci się kłania, a mi Głos Pana w głowie skojarzeniowo rozbrzmiał.
Nie wiem jak to zrobiłeś, ale jesteś pierwszym, który Fibonacciego „do tyłu” rozpoznał 🙂
Prawdę mówiąc, to cała masa głównonurtowej SF się łapie na skojarzenia, to opowiadanie to jednak znak tamtych czasów… no i jest „o czymś” 🙂
Hm, podejrzane natężenie aktywności na tym blogu dzisiaj. Kim jesteś i co zrobiłeś z Krukiem?
Nie wiem jeszcze jak mam na imię bo się niedawno wyklułem/-am? Fajnie w tym jego komputerze, chociaż trochę mało miejsca jak na AI 😀
Te wpisy to imigranci z Kroniki, jeszcze kilku będzie 😉 Spójrz tutaj https://www.facebook.com/KronikaZapowiadanychLektur/posts/1297299453634118
O, jaka urocza mała AI, naści trochę bitów rozsiewa z zapaski jak ziarno kurom
Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby fejs raczył wyświetlać mi Twoje statusy.:/ Ale plus jest taki, że nadrobię notki, które mi umknęły.;)
To patrz na osobisty profil, w zasadzie wszystko powtarzam 🙂
Mam nadzieję, że nie podebrałaś tych bitów swoim prosiaczkom 😀
Heh, a wiesz, że ja też mam „swoje” opowiadanie Ballarda. Takie, które mnie nawróciło na łono fantastyki. Kilka lat temu wykupiłem wszystko, co w dedalusie mieli jego autorstwa i choć z większością było mi po drodze, to akurat to opowiadanie wciąż tkwi mi w głowie: Rzeźbiarze chmur.
Ale chętnie przeczytam Twoje.
Myślałem, że Ballard teraz już mało kogo interesuje. Wracasz mi wiarę w ludzi 🙂
A Rzeźbiarzy chmur pamiętam, niezłe…
„Mało kto” czuje się wywołany do tablicy 😉
Ballard do ostatniej powieści pozostawał mistrzem dystopii. Pokazywał, że jedno zgniłe jabłko jest w stanie popsuć każdy dobrze rozwijający się ludzki projekt. Dlatego Hollywood go nie polubi. Nigdy. Co najwyżej będą psuć i przekręcać jego fabuły („Crash”, „High Rise”).
dwie książki dzięki którym zacząłem czytać SF to „Poniedziałek zaczyna się w sobotę” Strugackich oraz „Cieplarnia” Aldissa, do dzisiaj je uwielbiam, pozdrawiam…
Ballard wciąż żywy 🙂 Ja polecam jego „Wyspę”.
A dzieki czemu zacząłem czytać SF? „Dzienniki gwiazdowe” i „Opowieści o pilocie Pirxie” (humor, przygoda), a także „Czrnoksiężnik z Archipelagu” Le Guin oraz „Non-stop” i Cieplarnia” Aldissa, bardzo wtedy podziałały na wyobraźnię dziecka. Poza tym, tak jak wspominam siebie i kolegów z podstawówki, uważam, że stary miesięcznik „Fantastyka” zrobił niezłą robotę jeżeli chodzi o wprowadzenie w świat sf nowych, młodych czytelników.