Przejdź do treści

Mirek…

Pożegnanie Mirka Gołuńskiego

Wiemy również o innym przesądzie owych czasów: przesądzie Człowieka Księgi. W pewnej szafie pewnego sześcioboku (rozumowali ludzie) musi istnieć jakaś Księga, która jest doskonałą esencją i kompendium wszystkich pozostałych: jakiś badacz przeczytał ją i podobny jest bogu. W języku tej okolicy przetrwały jeszcze pozostałości kultu tego odległego urzędnika. Wiele ludzi odbywało pielgrzymki w Jego poszukiwaniu.

Jorge Luis Borges, Biblioteka Babel przekład Andrzej Sobol-Jurczykowski

Czy Mirek był Człowiekiem Księgi? Tak, ale nie w borgesowym rozumieniu tego pojęcia, bliższym stereotypu profesora literaturoznawstwa niż rzeczywistości.

Mirek był jednym z Ludzi Ksiąg. Poszukiwaczem, ale nie Mistrzem zamkniętym w wieży z kości słoniowej, tylko Nauczycielem. Pomagał, na różnych poziomach odnaleźć chętnym ich własne Księgi (bo jest ich wiele), i co najważniejsze, uczył odczytywania Ksiąg wszelakich.

Nasza znajomość rozwijała się na miarę XXI wieku. Najpierw na jednym medium społecznościowym dowiedziałem się, że na naszym UKW są literaturoznawcy traktujący poważnie literaturę fantastyczną.
Moja reakcja była dość pratchettowa. Akademicy? Literatura fantastyczna? Naprawdę? Niewidoczny Uniwersytet?
Na innym portalu zacząłem zauważać komentarze i polemiki Mirka i Marty. Całkiem sensowne, a przecież różnie z tym bywa. Po którejś wymianie zdań zaczęliśmy się obserwować. Tak, to znak czasów. Poznaliśmy się w końcu na jednym z Bydgoskich Trójkątów Fantastycznych.

Prawdziwym początkiem naszej znajomości było pierwsze prywatne spotkanie z Martą i Mirkiem. Niezwykłe, tak jak niezwykła okazała się łącząca nas relacja. Trafiłem na osoby czytające i znające te same książki, mające podobne odczytania i podobne poglądy na wiele różnych spraw, nie tylko literackie. Wspaniałych rozmówców i dyskutantów. Uczucie „bycia u siebie”, które się wtedy pojawiło, zostało ze mną na zawsze!

Mirek potrafił rozmawiać, czy to jako panelista, prelegent czy w rozmowach prywatnych. Bo też był, jakby to nie zabrzmiało banalnie, niezwykle miłym, ciepłym i przyjacielsko nastawionym do innych człowiekiem. Jego oczytanie, erudycja, solidna wiedza i naukowe podejście nie brały góry nad zrozumieniem swojego rozmówcy. Polemiki nie polegały na narzucaniu swoich racji, tylko przekonywaniu.

W moim przypadku wyglądało to odrobinę inaczej. Przy podobnych odczytaniach, korzystałem raczej z tego, że Mirek I Marta pokazywali mi, często przeoczone, interteksty, motywy czy archetypy. Mogę śmiało powiedzieć, że dzięki tym kontaktem moje czytanie nabrało dodatkowej głębi. Cóż uczymy się czytać, tak długo jak czytamy! Dodam tylko, że poruszaliśmy się po całym spektrum literackim, nie ograniczając się tylko do literatury fantastycznej. Bo Mirek dzielił utwory literackie na dobre (dobrze napisane) i złe (źle napisane) bez względu na ich przynależność do poszczególnych gatunków, czy odmian literackich.

 

Apostrofa

Mirku, chcę wierzyć, że w Wieloświecie jest takie miejsce, gdzie stoimy teraz kilkoro pośród półek z książkami. Czy jest to borgesowska Biblioteka Babel, Biblioteka w Emain Avallach, czy inne mityczne miejsce. Na wyciągnięcie ręki stoją tomy dzieł Teodora Parnickiego, seria „Uczta Wyobraźni” i wiele, wiele innych. Może układamy własną listę Ksiąg Wartych Przeczytania, a może po prostu rozmawiamy o świecie poprzez te Księgi.

…bo przecież to głęboko niesprawiedliwe, że nie będę mógł skonfrontować naszych opinii o najnowszych powieściach Olgi Tokarczuk czy Radka Raka,
…i nie jestem przecież jedyną osobą, która nad tym ubolewa,
…i nad tym, że nie będzie tych wspaniałych strumieni rozmów o literaturze i świecie, czyli wszystkim.

Będzie nam Ciebie bardzo brakowało.

 

 #Mirek#Wspomnienia 

1 komentarz do “Mirek…”

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: