Część pierwsza
O Równowadze
Wstęp
1.
Spisanie swojej interpretacji dzieła literackiego nie jest rzeczą łatwą, w przypadku „Teatru Węży” Agnieszki Hałas jest to dla mnie podwójnie trudne. Z wielu różnych powodów, między innymi dlatego, że cykl nie jest jeszcze zakończony. Dlatego, że Autorka operuje specyficzną techniką pisarską, którą za Krzysztofem Sokołowskim można by nazwać „literackim laserunkiem”(1). Dlatego, że w zależności od sposobu odbioru tej powieści (poziomu czytania) można ją zinterpretować wielorako. Wreszcie, co najważniejsze, moje czytanie i konkretyzacja tego utworu odbywały się niejako „od środka”. Od pierwszego kontaktu z tym światem, a było to opowiadanie „Muzyka dla szczurów”, znalazłem się w nim bardziej jako świadek wydarzeń niż stojący ponad światem czytelnik! Tak, towarzyszyłem Krzyczącemu w Ciemności w jego świecie, odbierając, na ile pozwala na to wyobraźnia, całość zmysłowych wrażeń dostarczanych przez ten świat.
W pierwszym numerze pisma „Fenix Antologia” (1,2/2018) znaleźć możemy tekst Magdaleny Białek „Teatrum Mundi”, będący analizą świata „Teatru Węży”. Przeczytałem tę publikację z niekłamanym zadowoleniem, bo dzieło Agnieszki Hałas jak najbardziej zasługuje na analizy i interpretacje. Tyle tylko, że nie zgadzam się w pełni z tą analizą. Nie jest to oczywiście nic dziwnego, bo truizmem jest przypominanie, że wszystko co łączy się z utworem literackim po stronie czytelnika, a więc samo czytanie, konkretyzacja i interpretacja, w tym analiza świata jako część interpretacji, ma wymiar stricte subiektywny. Z zastrzeżeniem, że czytający nie porusza się na poziomie czytania wprost, bo wtedy o żadnym odczytaniu mówić nie możemy. Nie każdy musi interpretować, ale wtedy, w razie potrzeby, powinien opierać się na opiniach osób kompetentnych. Z czym niestety nie zawsze mamy do czynienia.
Niezgoda na czyjąś interpretację nie znaczy oczywiście, że musimy wdawać się w polemiki, zwykle bezsensowne, bo subiektywizm w odbiorze dzieł literackich jest wartością pożądaną i świadczy pośrednio o wielowymiarowości odczytywanego utworu. Jedynym pretekstem do polemiki może być co najwyżej podawanie ewidentnych bzdur i konfabulacji jako odczytania, ale wtedy mówmy raczej o sprostowaniu błędów niż o polemice. Z zastrzeżeniem, że adresatami sprostowania są raczej czytelnicy takiej opinii niż jej autor, który zwykle będzie pozostawał przy swoim zdaniu.
W tym przypadku mamy do czynienia z oczywistą sytuacją – dyskusją o odczytaniach „Teatru Węży”. Skoro wyraziłem niezgodę na pewne aspekty tekstu Magdaleny Białek, to oczywistym dla każdego jest, że powinienem przedstawić, w ramach dyskusji, swoją opinię. Co też czynię, acz niechętnie z powodów przedstawionych w pierwszym akapicie. Na pełną interpretację, być może niejedną, musicie jeszcze poczekać.
(1) Krzysztof Sokołowski dokonał bardzo ciekawej analizy pierwszego tomu, czyli „Dwóch kart”. Oto wpis z podcastem i ilustracjami.
2.
Teatr Węży a Planescape: Torment
Zanim przejdę do przedstawienia własnej interpretacji, chciałbym odnieść się do stwierdzenia, często występującego u piszących o „Teatrze Węży”, że istnieją jakieś powiązania intertekstualne pomiędzy nim a grą ”Planescape: Torment”. Kategorycznie stwierdźmy – nie istnieją! Istnieją za to dwa dowody na nieprawdziwość takiego domniemania. Dowód bezpośredni to stanowisko samej Agnieszki Hałas, mówiącej, że nie znała gry „Torment” w czasie gdy pisała pierwsze tomy „Teatru Węży”. Drugi dowód jest pośredni. Pierwsze opowiadanie z uniwersum Zmroczy, „Białe dłonie”, ukazało się w Fenixie 10/1998! Następne opowiadania autorki, w tym także z tego uniwersum, ukazywały się w Fenixie i Nowej Fantastyce kolejno w latach 1999 i 2000. W opowiadaniach tych znaczna część świata przedstawionego „Teatru Węży”, w tym bohater, była już ukształtowana. Gwoli ścisłości dodajmy jeszcze, że opowiadania te znalazły się w niezmienionych wersjach w zbiorze „Między otchłanią a morzem” (2004). Otóż gra cRPG „Planescape: Torment” ukazała się w grudniu 1999 roku, a jej polska wersja w maju 2000 roku.
Skąd więc biorą się te częste, do tego ilustrowane przykładami, wnioski? Odpowiedź wcale nie jest banalna. Krzyczący w Ciemności i Bezimienny z gry „Torment” reprezentują pewną odmianę archetypowego bohatera. Takiego, który stracił pamięć i jego questem jest poznanie własnej tożsamości. Odwołanie do tego samego archetypu nie skutkuje jednak żadnymi dalszymi powiązaniami, zwłaszcza intertekstualnymi! Na marginesie możemy dodać, że podobny związek istnieje pomiędzy Krzyczącym w Ciemności a Corwinem z ”Kronik Amberu” Rogera Zelaznego i nikt nie zwraca na to uwagi, chociaż pewne dodatkowe szczegóły pozwoliłyby szukać dalszych podobieństw pomiędzy tymi właśnie bohaterami(2).
Oczywiście czytający mają prawo do szukania powiązań na swój sposób i występujące w obu dziełach, mam na myśli „Teatr Węży” i „Planescape: Torment”, uniwersalne motywy, takie jak złodzieje mający siedzibę w podziemiach czy bohaterowie mieszkający czy ukrywający się w katakumbach, sprawiają, że reminiscencje czytelnika traktowane są jako autentyczne powiązania. Tylko że artykułowanie tego prowadzić może do zgoła błędnych skojarzeń u osób nieznających obu utworów(3). Na przykład takich, że uniwersum Agnieszki Hałas ma cokolwiek wspólnego z settingiem RPG „Planescape”, a nie ma!
Powtórzmy to jeszcze raz i wyraźnie, świat wykreowany przez Agnieszkę Hałas w „Teatrze Węży” jest autonomiczny wobec wykreowanego na potrzeby gier RPG campaign settingu „Planescape”, jest jej oryginalnym dziełem! Skąd tak mocne zastrzeżenie? Otóż dwuczłonowa nazwa „Planescape: Torment” tłumaczy się jako gra cRPG „Torment” rozgrywająca się w uniwersum „Planescape”. Łatwo przenieść pozorne powiązania dotyczące fabuły czy bohatera, na szerszy plan zależności światów.
(2) Na marginesie: takich bohaterek i bohaterów w tekstach kultury znaleźć można oczywiście cały legion.
(3) Moja dość emocjonalna reakcja na wzmianki o powiązaniach z „Planescape: Torment” ma solidne podstawy. Niestety, zdarzyło mi się przeczytać „recenzję”, w której autor stwierdził (dowodził to zbyt daleko idące określenie), że „Dwie karty” to fanfik „Planescape: Torment”. Dla kogoś takiego jak ja, który prawie tyle samo razy grałem w tę grę, co czytałem „Teatr Węży”, takie stwierdzenie jest absolutnie kuriozalne. Myślę, że autor ze zrozumieniem ani nie grał, ani nie czytał, ale opinia niestety pojawiła się w przestrzeni publicznej.
3.
Chciałbym podziękować Marcie Kładź-Kocot, za to, że nie tylko wnikliwie przeczytała mój tekst, ale też przekazała mi wiele cennych rad i uwag. Część z nich wykorzystałem przy ostatecznej redakcji, a pozostałe zmotywowały mnie do pracy nad pełną wersją mojej interpretacji. Bowiem to co czytacie stanowi w zasadzie wyimek z moich rozważań nad uniwersum wykreowanym przez Agnieszkę Hałas w „Teatrze Węży”. Ograniczyłem się do jednego tylko aspektu tego świata – Równowagi. Wszystko, także niektóre odniesienia intertekstualne, posłużyło do analizy tego kluczowego, moim zdaniem, zjawiska.
Co do reminiscencji literackich towarzyszących mi przy czytaniu „Teatru Węży”, to jak przy wszystkich tekstach Agnieszki Hałas, towarzyszyły mi „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa, prowadzący do „Fausta” Johanna Wolfganga von Goethe, a oba te arcydzieła wyraźnie wskazywały drogę do „Boskiej komedii” Dante Alighieriego!
Wprowadzenie
Krótka i częściowa analiza świata „Teatru Węży” Agnieszki Hałas dotyczyć będzie przede wszystkim pewnej generalnej zasady nim rządzącej, czyli Równowagi. Oczywiście nie sposób pominąć postaci głównego bohatera, ale w nawiązaniu do jego usytuowania wobec tejże Równowagi, co pozwoli nam na postawienie w części drugiej paru mniej lub bardziej śmiałych tez.
Światy Równowagi
Zauważmy na początek, że osiąganie szeroko pojętej równowagi jest toposem. Ten uniwersalny motyw pojawia się w wielu tekstach kultury, także tych znanych „od zawsze”. Bo czyż na przykład w archetypowej narracji bohaterskiej protagonista, poprzez swoje czyny, nie dąży do osiągnięcia równowagi wewnętrznej? Przy okazji niejako wprowadza czy też przywraca równowagę w otaczającym go świecie.
Są też takie kreacje, w których równowaga, a właściwie Równowaga, jest immanentną cechą wpisaną w świat przedstawiony. Nie szukając daleko przykładów przywołajmy „Ziemiomorze” Ursuli K. Le Guin czy „Kroniki Amberu” Rogera Zelaznego. Te arcydzieła światowej literatury, nie tylko fantastycznej, opierają się na pojęciu Równowagi. Oczywiście dzieje się to na innych płaszczyznach rzeczywistości.
Równowaga w „Ziemiomorzu” jest podstawą istnienia tego świata. Pojawiła się wraz ze stworzeniem Ziemiomorza przez Segoya i działa zarówno na planie jednostkowym (integralność osobowości) czy planie całościowym (integralność świata). Jest naczelną zasadą i, jak można domniemywać, jej zniszczenie skutkować będzie zagładą całego Ziemiomorza.
W „Kronikach Amberu” mamy do czynienia z walką Chaosu z Porządkiem. Równowaga niezbędna dla istnienia świata ludzi i innych istot wyklucza pełną dominację któregokolwiek z tych czynników. Przy okazji – nie mylmy Równowagi z równowagą, o której mówią prawa termodynamiki. Zarówno w świecie o zerowej (kryształ doskonały) czy jedynkowej (przypadkowe fluktuacje „wszystkiego”) entropii, które na nasz użytek możemy nazwać światami pełnego Porządku i odpowiednio pełnego Chaosu (które są stanami granicznymi), żadne życie istnieć nie może. Zdaje się, że niektórzy bohaterowie Zelaznego nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Powrót do pierwotnego Chaosu oznacza ni mniej ni więcej zagładę istniejącego świata i żyjących w nim stworzeń. Zauważmy, że Pierwotny Chaos to pojęcie mityczne. W odróżnieniu od Le Guin Zelazny nie mówi wprost o Równowadze, to już kolejny wyższy, czy głębszy poziom jego dzieła.
Jak na tym tle wygląda „Teatr Węży” Agnieszki Hałas? Świat pod Zmroczą jest światem Równowagi!
Uniwersum „Teatru Węży” jako świat Równowagi
Równowagę do swojego dzieła Agnieszka Hałas wprowadza, niczym Ursula K. Le Guin w „Ziemiomorzu”, wprost. Poznajemy ją pod nazwą Ekwilibrium. Pojęcie to dotyczy równowagi Zmroczy. Cóż to jest Zmrocza? Sięgnijmy do słów samej autorki:
Ze światła i ciemności, z ognia i wody, piasku i wiatru utkali [Bogowie] Zmroczę, Sha’r; następnie zaś tchnęli w nią życie, aby odtąd osłaniała materialny świat, oddzielając go od sfer zamieszkanych przez duchy, larwy i żywiołaki. I ofiarowali ludziom magię, która bierze swój początek ze Zmroczy, tak jak roślina wyrasta z ziemi.
Widzimy zatem, że Zmrocza jest ucieleśnioną boską zasadą mającą czuwać nad utrzymaniem Ekwilibrium. Otwartym zostaje pytanie o świadomość Sha’r. Patrząc na ten byt z innej strony możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z maszyną w szerszym tego słowa znaczeniu. Nie byle jaką maszyną, bo działającą co najmniej na dwóch płaszczyznach: z jednej strony chodzi o ochronę świata materialnego przed wpływem sfer; z drugiej strony o zachowanie równowagi na poziomie magii, w samym świecie materialnym. Jest to swego rodzaju homeostaza, tyle tylko, że aby wspomóc utrzymanie tej homeostazy, bogowie będący jej gwarantem zostawili regulator (zespół regulatorów, homeostat) dbający o Równowagę po ich odejściu ze świata materialnego.
Zauważmy jeszcze, że mamy do czynienia z ciekawym przetworzeniem mitu o Złotym Wieku, w którym kiedyś żyło się wspaniale, zgodnie z wolą Bogów, w zgodzie z Naturą, ale potem na skutek …tu wstawmy dowolną przyczynę po stronie ludzi… nastał świat, w którym musimy radzić sobie sami. Oczywiście jest to rodzaj kary za przewiny antenatów i tu między innymi nasuwa się pojęcie hybris.
U Agnieszki Hałas jest inaczej, Złoty Wiek kończy się etapami. Najpierw konflikt Bogów ze złem pod postacią wielogłowego smoka skutkuje ich wycofaniem się ze świata materialnego. Trwa jeszcze Złoty Wiek, a może raczej jego swoista kontynuacja, bo Bogowie, odchodząc z planu materialnego, zabezpieczyli ludzi, zostawiając im Zmroczę jako gwarant kontynuacji dobrego życia, a ostateczny upadek nadszedł potem. Oczywiście z winy tych, którzy powinni, z racji posiadanych przymiotów, dbać o dobrostan ludzkości. Pojawia się ewidentne nawiązanie do motywu hybris, tyle że kara dotyka, miejmy nadzieję na razie, zupełnie nie tych co trzeba.
Złoty Wiek i Bogowie
Patrząc na umiejscowienie akcji „Teatru Węży” w określonym punkcie historii opisywanego przez autorkę świata, stajemy przed sporym dylematem. Poznajemy ten świat podążając za głównym bohaterem, patrząc głównie przez to, co dzieje się hic et nunc. Nasza wiedza o jego przeszłości jest nie tylko niepełna, ale i zafałszowana przez jednostronne przekazy. Dotyczy to także pewnych kluczowych wydarzeń z wcale niedalekiej przeszłości. Mowa o odejściu Bogów i powstaniu Zmroczy. Z jednej strony za wiele stuleci minęło, by ogarniała to pamięć międzypokoleniowa, z drugiej za mało, by wierzenia stały się na mitologią, wypierając na dobre wiarę, podkreślmy – prawdziwą. Owszem, walka z Wrogiem i jej implikacje mają w świadomości zwykłych ludzi wymiar mityczny. Pozostają jednak magowie i badacze przeszłości z ich wiedzą i wiarą.
Bogów wprowadziła Agnieszka Hałas po tolkienowsku – wymieniając ich imiona i podając zdawkowo ich atrybuty. Niestety nie poszła śladem Tolkiena i nie napisała nic będącego odpowiednikiem „Valaquenty”, o „Muzyce Ainurów” nie wspominając. Nie istnieje więc żadna „Księga Genesis” dla tego uniwersum.
Nie jest moim celem, w tym tekście, badanie panteonu świata „Teatru Węży”, a zwłaszcza jego związków z naszymi ziemskimi panteonami, naszą mitopoetyką(4). Owszem, związki, szczególnie z panteonem Greków, są widoczne. Z drugiej strony, patrząc synkretycznie, znaleźć można odwołania do innych mitologii. Dlatego podarujmy sobie teraz szukanie dodatkowych zależności pomiędzy bogami(5). Myślę, na przykład, tu o sugestii, że Arethe, Lylithe i Tanathe stanowią triadę, czy to obrazującą troistość ról kobiecych, czy też decydującą o losach ludzi na wzór Mojr czy Norn. Moim zdaniem szczególnie ten drugi przypadek jest dyskusyjny, dlatego, że i Mojry, i Norny miały swoje osobne miejsce poza głównym panteonem jako reprezentacja Losu (Fatum). Poza tym w świecie Równowagi, moim zdaniem, powinna istnieć też symetrycznie męska triada, jak ma to na przykład miejsce w hinduizmie: trimurti i tridevi!
Istnieje legenda, mająca jednak pewne oparcie w faktach, że odejście Bogów nie było do końca zupełne. Podobno pozostawili po sobie echa czy błogosławieństwa, dotykające określonych osób. Wśród Czarnych magiń i magów zdarzają się osoby pobłogosławione przez jednego nich – Eresha! Spójrzmy na koniec na opis tego właśnie boga, zamieszczony w księdze czytanej przez Krzyczącego w Ciemności:
Eresh, Władca Much. Pan zarazy i robactwa, mistrz trucizn i alchemii, patron lekarzy. W czarnym płaszczu, z krukiem na ramieniu, z dwoma wężami owiniętymi wokół stóp. Piękny i majestatyczny, jak na nieśmiertelnego przystało, lecz połowa jego twarzy była zaciemniona. Na kolorowej ilustracji byłaby trupio sina, barwy rozkładających się zwłok.
To właśnie Eresh odgrywa, przez pozostawione w świecie materialnym echa poprzedniej obecności, istotną rolę w analizowanej przez nas opowieści. Dodatkowo spotkać się możemy z apokryficznymi przekazami, że pozostawił coś więcej, jednego z synów, więc być może żyją jego potomkowie, ale nie są to wcale najśmielsze wnioski, które wysnuć możemy na podstawie uważnej lektury „Teatru Węży”. Do postaci tego boga i związanej z nim symboliki powrócę w drugiej części tego tekstu.
(4) Pozwolę sobie przytoczyć uwagę Marty Kładź-Kocot, że w pewnym wtórnym (tolkienowskim) sensie, jest to nasza mitopoetyka.
(5) Agnieszka Halas swoich literackich bogów potrafi przedstawiać często w dość nieoczywisty i niezwykły sposób. Czytelnicy zbioru opowiadań „Po stronie mroku” pamiętają na pewno Tanatosa paradującego w fioletowym dolmanie (huzarce), czarnym płaszczu i ze szpadą u boku. Skąd ten dziwny strój u, bądź co bądź, greckiego boga? Odpowiedzi należy szukać u Hansa Christiana Andersena, w baśni pod tytułem „Ole Zmruż-oczko” (w innym tłumaczeniu „Ole Śpijsłodko”). Przy okazji: ta intertekstualna gra strojem to arcymistrzostwo literackie!
Magia Zmroczy
Przystępując do analizy magii występującej w uniwersum wykreowanym przez Agnieszkę Hałas musimy zdawać sobie sprawę, że sposób prowadzenia przez nią narracji skazuje nas na wiedzę fałszywą, czy może raczej zafałszowaną przez jedną ze szkół magicznych. Prawdy szukać musimy głębiej, w pojawiających się krótkich notkach zaczerpniętych z dzieł uznawanych oficjalnie za apokryfy, czy obserwując Krzyczącego w Ciemności, protagonistę tej opowieści, i jego otoczenie. Zadaniem czytelnika jest dotarcie do ukrytej, niekiedy dość głęboko, prawdy. Co swoją drogą świadczy o klasie dzieła.
Magia jest oczywiście immanentną własnością świata opisanego, ale zauważmy, że ludzie zaczęli nią władać dopiero po odejściu Bogów. W czasie Złotego Wieku magią posługiwali się oczywiście sami Bogowie oraz mieszkańcy sfer. Powstanie Zmroczy zapewniło ludziom dostęp do magii, ale narzuciło też pewne zasady. Pojawiły się mianowicie dwie szkoły magii: Srebrna i Czarna. Zauważmy pewne wymienione już fakty. Mamy do czynienia ze światem Równowagi. Ludzka magia ma za zadanie wspomagać Zmroczę w ochronie świata materialnego przed wpływem mieszkańców sfer i ich magii. Te dwa proste stwierdzenia implikują szereg wniosków, które postaramy się przedstawić poniżej. Przed ich podaniem wypada stwierdzić jeszcze jedną, dość oczywistą, ale i zasadniczą prawdę. Magia tego świata stanowi całość. To władający nią byt, a właściwie jego przyrodzone możliwości, decydują na ile i w jakich aspektach może on z niej korzystać.
Pomiędzy Czernią a Srebrem
W świecie materialnym współistnieją dwie szkoły magii, Srebrna i Czarna. Przedstawiciele pierwszej nazywają się sami Elitą, przedstawicieli drugiej nazywa się żmijami bądź ka-ira, co się tłumaczy jako Złodzieje Światła lub Złodzieje Życia. Pierwszych traktuje się jako współrządzących światem, drugich się unika ze strachu. Nasuwa się pytanie, jak ma się to do założenia, że pochodząca od Zmroczy magia ma wspomagać Równowagę?
Cofnijmy się o dwa wieki, do czasów przed Skażeniem. Wtedy jeszcze srebrnych nazywano horos kai, Władający Światłem, a czarnych t’hael, Ci, Którzy Śnią. Wtedy jeszcze wyraźnie było widać, że pomiędzy szkołami istnieje Równowaga. Bo też obie barwy magii są komplementarne, tak postanowili najpotężniejsi pośród bogów, Haran i Eresh. Znamy różnice dzielące maginie i magów obu szkół. Srebrni to kierujący się rozumem egocentrycy, naukowcy, inżynierowie. Czarni to powodowani emocjami, potrafiący współodczuwać badacze świata astralnego, pogromcy demonów, a najlepsi z nich to uzdrowiciele o niespotykanej mocy. Zwróćmy jeszcze uwagę, że w świecie magii istnieje równowaga w kwestii płci magów. O przynależności do określonej szkoły nie decyduje sama magini czy mag, ale Zmrocza. Tego wszystkiego możemy dowiedzieć się czytając „Teatr Węży”. Spróbujmy więc odpowiedzieć na pytanie, jakie kryterium decyduje o tym, który z darów, srebrny czy czarny, otrzyma od Zmroczy rodzący się magiczny talent.
Agnieszka Hałas, wyjaśniając różnicę pomiędzy magami obu szkół, odwołała się do archetypowej opozycji rozum – emocje. Podział na to, co racjonalne, a z drugiej strony emocjonalne, traktowano na przestrzeni wieków zwykle jako antagonizm, rzadziej dychotomię. Znajdowało to oczywiście odbicie zarówno w rozważaniach myślicieli, jak i w dziełach kultury, dodajmy – w bardzo różnorodnych formach. Jako przykłady można podać nasze rodzime „szkiełko i oko” czy narracje bajek i baśni, gdzie nie zawsze ten, co rozumny, jest mądrzejszy. Zostawmy te rozważania filozofom, historykom idei i literaturoznawcom. Proponuję przyjąć bardziej holistyczne spojrzenie na naturę i osobowość ludzką, które pojawiło się wraz z rozwojem psychologii. Te dwie strony ludzkiej osobowości muszą stanowić całość i osiągnąć równowagę. Równowagę specyficzną dla każdego z nas z osobna. Deficyt, obojętnie którego z tych aspektów, prowadzi do zaburzeń, w skrajnych przypadkach mamy do czynienia ze stanami patologicznymi.
Zapewne zdziwienie może budzić fakt, iż analizując świat dark fantasy i jego bohaterów sięgamy po współczesną psychologię czy antropologię. Chodzi oczywiście o wiarygodność dzieła literackiego. Przyjmując dowolność w kreowaniu zachowań bohaterów literackich, co oczywiście dopuszcza fikcja literacka, przekraczamy pewien poziom akceptacji u czytelnika świadomego. W świecie przedstawionym dowolnego utworu muszą obowiązywać pewne zasady, być może właściwe dla tego świata. Jeżeli różnią się od zasad obowiązujących w znanym nam świecie, należałoby je przedstawić czytelnikowi. Zachowanie bohaterów, nawet w światach fantastycznych, musi być spójne. Innymi słowy, jeżeli w świecie wykreowanym obowiązuje inna psychologia, to zachowania istot tam występujących muszą mieścić się w jej ramach, muszą podlegać jej zasadom.
Jak wspominałem już wielokrotnie, Zmrocza jest opiekunem magów. Inicjuje pojawianie się daru magii, potrafi w niektórych okolicznościach, na przykład przy niepełnej świadomości maga, działać za niego. Decyduje też o przynależności do określonej szkoły magicznej. Jeżeli zakładamy, że Zmrocza nie posiada autonomicznej świadomości (osobowości), to muszą istnieć pewne cechy osoby posiadającej predyspozycje do bycia magiem, które w dość ścisły sposób pozwalają na tę kwalifikację. Spójrzmy raz jeszcze na różnice dzielące maginie i magów obu szkół. Jak przetłumaczyć opozycję rozum – emocje na cechy, którym można przypisać określone wartości, na przykład wyrażone liczbowo, a wtedy da się je mierzyć, i co za tym idzie porównywać. Nie mamy tu, w żadnym przypadku, na myśli stereotypowych (potocznych) porównań typu „głupi – mądry” bo takie subiektywne określenia „poziomu mądrości” są niemierzalne. Zupełnie inaczej prezentuje się stwierdzenie, że u przedstawicieli szkoły srebrnej mamy do czynienia z przewagą inteligencji racjonalnej nad inteligencją emocjonalną, u magów czarnych sytuacja przedstawia się odwrotnie. Niezbędna wydaje się dość zasadnicza uwaga, że przedstawiciel t’hael posiadać może bardzo wysoki poziom inteligencji racjonalnej, wyższy niż u jakiegokolwiek horos kai, ale ze względu na dominację czynnika emocjonalnego uprawia taką a nie inną magię i zachowuje się zupełnie inaczej niż srebrni magowie. Czy jest jedna łatwo mierzalna cecha, pozwalająca na pomiar takich predyspozycji? Postawmy hipotezę, że cechą tą jest empatia emocjonalna.
Na podstawie takiego założenia zupełnie łatwo można wywnioskować, że osoby o poziomie empatii wyższym niż przeciętna (mediana) zostają magami ze szkoły czarnej, poziom niższy kwalifikuje je do szkoły srebrnej. Uprzedzając pytanie o osoby z empatią na poziomie mediany, można domniemywać, że decydują inne czynniki, na przykład zdolność do „odczuwania” sfer. Na dowód przytoczę tylko dość widoczne zjawisko, czyli egocentryzm magów Srebrnych. Jest to typowy objaw przy deficycie empatii emocjonalnej. Egocentryzm ten występuje, jak wiadomo, na poziomie zarówno indywidualnym, jak i grupowym (klanowym).
Ostatnia sprawa, którą chciałbym teraz poruszyć, dotyczy osób o ekstremalnie skrajnym poziomie empatii. Deficyt, ale też względny nadmiar empatii emocjonalnej prowadzą zwykle do zaburzeń osobowości. Psychopatia i socjopatia są przypadłościami niepożądanymi zarówno dla osoby, której dotyczą, jak i dla jej otoczenia. Choć oczywiście w rożnym stopniu. Powstaje pytanie, czy obie szkoły magii eliminowały takich członków ze swoich szeregów. Mówimy oczywiście o czasach przed Skażeniem. Otóż potrzebne do tego narzędzia istnieją. Mówimy o rytuałach pozbawiania magii. Srebrni stosują takie praktyki wobec czarnych, ale równie dobrze mogli, choć w mniej brutalnej formie, wykorzystywać je przy usuwaniu (eliminacji) zaburzonych magów ze swojego grona. Co do czarnych. W przywołanym już tutaj numerze Fenixa Antologii (1-3/2018) jest opowiadanie Agnieszki Hałas „Czarne i czarniejsze”, w którym Krzyczący W Ciemności wykorzystuje wobec innego czarnego maga rytuał pozbawienia magii, właściwy dla czarnej szkoły. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że przed Skażeniem stosowano takie metody, dla oczyszczania szeregów obu szkół z osobników wykazujących patologiczne skłonności.
Skażenie
Jak wiadomo, Skażenie zostało zapoczątkowane zaklęciem rzuconym podczas magicznego pojedynku pomiędzy srebrnym magiem Tileadem Tiriaciem a ostatnią arcymistrzynią czarnej szkoły, Nepenthe Ri Araine. Szczegóły tego pojedynku znane są z ksiąg apokryficznych, ale możemy dać im wiarę. Wbrew temu, co twierdzą srebrni, to wtedy doszło do ataku na Zmroczę i skażenia źródeł czarnej magii. Czego konkretnie dokonała klątwa rzucona przez Tileada Tiriaca w samej Zmroczy, trudno dociec. Sądząc po efektach, można postawić jednak pewne hipotezy. Otóż mogło to skutkować obniżeniem poziomu empatii u wszystkich czarnych magów. Jak staraliśmy się dowieść poprzednio, to właśnie empatia jest jednym z głównych źródeł czarnej magii. Pamiętajmy o tym, że więź pomiędzy magami a Zmroczą jest podstawą funkcjonowania magii świata materialnego, więc taki efekt jest jak najbardziej realny. Należałoby jeszcze zadać pytanie, czy dotknęło to tylko czarnych magów, czy wszystkich. Druga możliwość wydaje się być bardzo prawdopodobna.
Efekt obniżenia poziomu empatii emocjonalnej wyjaśnia bardzo dobrze skutki Skażenia. U czarnych magów pojawiający się nagle deficyt tej cechy może skutkować różnymi przypadłościami w zależności od skali zmian na poziomie indywidualnym. Pojawiające się przypadki psychopatycznych zachowań, zagrażających także postronnym ludziom, są prawdopodobnie przejawem zespołu stresu pourazowego w przypadku tych magów, u których zmiana równowagi emocjonalnej miała relatywnie dużą skalę. Z drugiej strony efekt ten odbił się na czarnych jako na całej grupie. Obniżenie poziomu empatii to obniżenie poziomu odczuwania emocji (także współodczuwania). Stąd nastawienie na czerpanie energii z emocji negatywnych, działających mniej subtelnie, dających się za to łatwiej zeskanować, ze względu na ich wyższy odczuwalny poziom. Do tego wszystkiego prawdopodobnie zdezintegrowana została oparta na dobrowolności, przypominająca raczej hordę, struktura czarnej szkoły. Czarni, postawieni w roli łownej zwierzyny i nieprzyzwyczajeni do działania w ramach opartej na egocentryzmie, zhierarchizowanej struktury, co stoi zresztą w sprzeczności z ich przyrodzonym nastawieniem do świata, nie są w stanie zbudować na nowo jakiejkolwiek większej organizacji.
Oczywiście jeżeli efekt Skażenia dotknął srebrnych, to u ludzi przyzwyczajonych do działania grupowego, w hierarchicznej strukturze, gdzie egocentryczne dążenia skanalizowane są w systemie awansu i posłuszeństwa, skutkować mógł on jedynie wzrostem grupowego fanatyzmu i dążeniem do osiągnięcia absolutnej władzy nad światem materialnym.
Spójrzmy jeszcze przez chwilę na samą Zmroczę. Mamy do czynienia z naruszeniem pierwotnej Równowagi. Stąd widoczne, i to w podwójnym tego słowa znaczeniu, zaburzenia Ekwilibrium. Zasadnicze pytanie dotyczy tego, czy Zmrocza jako organizm ma nie tyle zdolności, co dostateczną ilość energii wewnętrznej, potrzebnej do samouzdrawiania. Czy jest w stanie odzyskać utraconą homeostazę, czy jej choroba jest uleczalna bez wspomagania z zewnątrz. Rytuały odprawiane przez srebrnych nie są wcale procesem leczenia, lecz służą utrzymaniu nowej równowagi Zmroczy, dodajmy – wyjątkowo niestabilnej. Pewne przesłanki wskazują na to, że proces samoleczenia postępuje. Ekwilibrium na niektórych poziomach jest utrzymywane na właściwych, pierwotnych zasadach. Dowodem na to ostatnie jest niemalejąca ilość pojawiających się czarnych magów. Postaram się, w drugiej części, udowodnić, że proces leczenia Skażenia postępuje, że istnieje szansa na odzyskanie utraconej Równowagi.
Krzyczący w Ciemności
Krzyczący w Ciemności, podobnie jak większość postaci literackich, jest obrazem (odwołuje się do) wielu różnych archetypowych bohaterów. Zwykle jest tak, że dominuje jeden z archetypów, na przykład w klasycznej archetypowej narracji bohaterskiej. Częstym błędem jest więc pomijanie dość oczywistej prawdy, że w rzeczywistości mamy do czynienia z kontaminacją wielu różnych archetypów. Całościowe spojrzenie na bohatera literackiego powinno opierać się znalezieniu wielu różnych, także archetypowych, inspiracji stojących za kreacją jego postaci. W przypadku Krzyczącego w Ciemności pozornie dominuje motyw człowieka odzyskującego pamięć. Przy dokładnym odczytaniu znaleźć możemy także klasyczną narrację bohaterską z jej nieodłącznym questem, czyli walką ze złem i wymierzaniem sprawiedliwości. Moim zdaniem w narracji Agnieszki Hałas nadrzędną rolę pełni, często pomijany w rozważaniach, jeden element biografii archetypowego bohatera – działanie na rzecz Równowagi świata, przywracanie swoimi działaniami Równowagi czy wręcz bycie jej gwarantem.
Do rozważań dotyczących bohatera „Teatru Węży”, jego miejsca i roli w tym świecie, powrócę w części drugiej „Krzyczący w Ciemności a sprawa Ekwilibrium”.
#Fantastyka #Dark Fantasy
Świetna interpretacja. Wnikliwość na poziomie lvl max. Olbrzymia znajomość tematu, wielu rzeczy nie wiedziałem lub zostały w świetny sposób przypominanie 👍🏻
Dziękuję jako fan uniwersum Teatru Węży!
Dzięki 🙂
OMG, it,s alive! O.O
Widzę, że moja interpretacja świata nie odbiega zbytnio od Twojej (choć raczej nie potrafiłabym tego tak precyzyjnie wyartykułować). Pozwolę sobie więc w dalszej części komentarza wrzucić kilka luźnych impresji. 😉
Eresh z jednej strony jest bogiem dychotomicznej natury (lekarz-truciciel), co ma prezentować jego podwójne oblicze, Tylko że w książkach mamy położone tropy mówiące wprost, że Eresh nie zawsze tak wyglądał – przed wojną ze smokiem miał postać pięknego młodzieńca, a dopiero rany bojowe go odmieniły. Zawsze zastanawiałam się, co począć z tym faktem, bo przecież zaraz po wojnie bogowie odeszli, a jednak w ludzkiej świadomości i podaniach zachowała się już tylko ta druga, stosunkowo krótko istniejąca postać Eresha. Czy tak właśnie (poprzez zatarcie poprzedniego ja) objawiła się wojenna trauma boga? Czy to tylko realizacja archetypu straszliwej tragedii będącej elementem niezbędnym do uzyskania ostatecznej formy? A jeśli to pierwsze, to jak wcześniej wyglądała domena Eresha i jaki wpływ ta zmiana mogła mieć na ostateczny kształt Zmroczy i magicznej dychotomii?
A jak wobec determinacji „koloru magii” danego maga zapatrujesz się na podsuwaną przez autorkę teorię, jakoby wrodzony talent był z natury czarny, ale wczesne szkolenie u adeptów srebrnej magii odpowiednio go przekształcało? (w sumie to by ładnie rezonowało z teorią Zmroczy jako świadomego bytu, który mógłby „ukrywać” niektóre talenty przed srebrnymi łowcami talentów, aby nie utracić Równowagi).
Co do samej dychotomii i natury magii mam trochę skojarzenia ze starwarsową Mocą. Wiesz, takie sprężenie dodatnie, gdzie (w SW) im bardziej egocentryczny, okrutny i skupiony na własnym celu jesteś, tym potężniejsze narzędzia dostajesz, dzięki czemu możesz się jeszcze bardziej egocentrycznie skupić na celu… Tak samo magowie (głównie srebrni, bo opowiadań nie znam i o czarnych sprzed Skażenia raczej się nie wypowiem) w świecie Zmroczy, im bardziej wyspecjalizowany, zdeterminowani i nastawieni na osiągnięcie celu się robią, tym więcej możliwości realizowania go dostają.
Co do obniżenia poziomu empatii, to tutaj troszkę inaczej bym to interpretowała. Owszem, to mógł być bezpośredni skutek zaklęcia, ale skłaniałabym się ku jego czasowości – w książkach wspomniano bowiem, że ataki szału u czarnych magów skończyły się już po kilku miesiącach. Moim zdaniem reszta to skutki prześladowań. Powołam się może na badania z naszej rzeczywistości – wśród mniejszości seksualnych częściej notuje się przypadki samobójstw i zaburzeń psychicznych, ale nie dlatego, że przynależność do mniejszości automatycznie sprawia, że jesteś bardziej podatny na takie choroby, ale dlatego, że bycie całe dorosłe życie narażonym na szykany i dyskryminację o różnym stopniu nasilenia negatywnie odbija się na psychice. Tak samo dla Żmijów bycie całe (niekiedy kilkusetletnie) życie ściganą zwierzyną z utratą dotychczasowego miejsca w społeczeństwie w pakiecie jest wyniszczającym doświadczeniem, które może wywoływać przeróżne zaburzenia. Za to zgadzam się co do Twojej interpretacji postępowania srebrnych – wykorzystali okazję i postanowili na tym fundamencie zbudować dla siebie lepszy świat. Acz mam wrażenie, że po tych 200 latach zaczęli sobie zdawać sprawę, że nowe Ekwilibrium oparte na srebrze i krwawych ofiarach jest na dłuższą metę nie do utrzymania i jeśli nie podejmą próby reaktywacji czarnej szkoły, to czeka ich nieuchronna zguba.
Wielu takich bogów można spotkać w ziemskich mitologiach. Choćby nasz Weles/Wołos – pan płodności/narodzin i śmierci, zsyłający choroby i je leczący. Ciekawe, że dwie bardzo ważne prace o tym bogu wyszły, kiedy Agnieszka Hałas pewnie zaczynała obmyślać świat Krzyczącego: Aleksander Gieysztor „Mitologia Słowian” (drugie wydanie 1986) i Boris A. Uspienski „Kult św. Mikołaja na Rusi” (1985).
Albo i nie – pomyliłem się o dekadę… Ehhh, starość 😀
Wiesz, niektórzy zapadają w sen zimowy inni w letni 😉
Dzięki za miłe słowa i uwagi. Obiecuję więcej atrakcji, ale powoli, dużo postów do powtórnego opublikowania mam zawieszone, a o szkicach nowych to nawet nie wspominam, ech 🙁
Hm, szukam tej zapowiadanej drugiej części, ale im bardziej zaglądam, tym bardziej jej nie ma. Czyżby nigdy nie powstała? Jeśli faktycznie, to jest dobra okazja, żeby ją napisać, uwzględniając wiedzę z tomu piątego, który właśnie dostał Nagrodę Zajdla…
Obawiam się, że musiałbym napisać wszystko od nowa…
Ale się już od roku zbieram 😉
To nie tak, że powiązań pomiędzy Tormentem a światem Zmroczy nie ma w ogóle. Tutaj choćby wyjątek z wywiadu z samą autorką: „Lata temu zwrócono mi uwagę na podobieństwa między wczesnymi opowiadaniami z uniwersum Zmroczy a światem tej gry (bohater z bliznami i wymazaną pamięcią, podziemia, demony, zmarła ukochana powracająca jako duch). Podobieństwa były na tamtym etapie absolutnie przypadkowe, bo gry nie znałam, ale później przeczytałam jej nowelizację i ta pyskata czaszka tak mi się spodobała, że postanowiłam się zainspirować już całkiem świadomie i bezczelnie.”
Znam ten wywiad. Mnie raczej chodziło o opinie wprost zarzucające Agnieszce wtórność wobec świata Planescape, a Tormenta w szczególności. Nawet czytałem opinię, że „Dwie Karty” to fanfik „Planescape: Torment” 😀
Sam przy pierwszym czytaniu opowiadań, „Muzyka dla szczurów” na przykład, miałem flashback na grę, ale raczej ze względu na „podziemną atmosferę” i szczury.
Co do bohaterów – Krzyczący od razu wydał mi się mentalnym bratem Geda Krogulca, blizny zrobiły swoje swoją drogą.